niedziela, 10 lutego 2013

Igłowe kolorowe - naalowej galerii część druga

W poprzednim poście marudziłam nieco na problemy z dostępnością odpowiedniej wełny do dłubania na igle. Cóż, ponieważ przez dłuższy czas nie udało mi się jej znaleźć, trzeba było nauczyć się tworzyć z nieodpowiedniej. Ta "nieodpowiednia" włóczka jest ładna, kolorowa (chociaż kolorków dostarczyły jakieś chemiczne świństwa a nie natura)... i dosyć cienka. To ostatnie stanowiło największy problem.

Jeden z nowych wyrobów :)

Na szczęście rzadko trafiają się na tym świecie problemy nie do pokonania. Tym razem rozwiązanie było proste - postanowiłam się nauczyć nowego ściegu - a mianowicie Mammen.

Jeśli ktoś zajmuje się odtwórstwem wczesnego średniowiecza, a zwłaszcza odtwarzaniem Wikinga tudzież innego mieszkańca wczesnośredniowiecznej Skandynawii, ścieg Mammen jest jednym z tych najbardziej "true". Nazwa pochodzi od miejsca znalezienia fragmentów wykonanych tą metodą: był to grób pewnego bardzo zamożnego człowieka w miejscowości Mammen w Danii, datowany na ok. 970 rok. Co dziwne i dosyć nietypowe, do wykonania fragmentów igłowych użyto nie wełny, lecz cienkich jedwabnych nici.

Poniżej zdjęcie fragmentu rękawa z naalbindingowymi wstawkami.

Bardzo ładny rękaw, bardzo ładna krajka i bardzo ładny ścieg

Więcej szczegółowych zdjęć można obejrzeć na stronie duńskiego Nationalmuseet (Muzeum Narodowego).

Jak widać, ścieg Mammen ma jedną istotną zaletę - można nim wykonać wyroby także z cieńszych nici. Warto więc opanować go szybko, bo jak uczy doświadczenie, zdobycie grubaśnej wełny to czasem naprawdę spory problem. Ja długo się zbierałam do tego śmiałego czynu, tym razem miałam dostatecznie dużo motywacji, bo wełna leżała i kusiła.

Dobry samouczek znalazłam na tej stronie - gorąco polecam. Nauka ściegu okazała się banalnie prosta, ponieważ Mammen to właściwie Oslo z jedną drobną modyfikacją - a Oslo opanowałam już wcześniej. Do tej samej "rodziny" należy także ścieg Broden, a pewnie także znalazłoby się kilka innych. Nauczka na przyszłość: nie bać się pozornie skomplikowanych technik, mogą okazać się prostsze, niż się wydaje :)

Bardzo polubiłam ten ścieg, jest sporo gęstszy niż Oslo, a pracuje się nim równie szybko. Powstałe wyroby są dosyć elastyczne i pozbawione prześwitów między nićmi.

Poniżej kilka zdjęć moich naalbindingowych prac wykonanych ściegiem Mammen:




P.S. Mała autoreklama. Ponieważ moja dłubanina powstaje nie tylko ku mej własnej satysfakcji, ale w celach mniej-więcej handlowych, jeśli jakiś szanowny Czytelnik będzie zainteresowany posiadaniem czapki, skarpetek, rękawic tudzież innej rzeczy wykonanej na igle, może się do mnie odezwać. Można w komentarzach :) Handel wymienny mile widziany.

4 komentarze:

  1. Hej
    Zapomniałam sobie ustawić powiadomienia w poprzednim poście i przegapiłam pytanie o dwojenie nici.
    To napiszę tutaj. Generalnie ciężko jest zrobić równą i grubą nitkę. Sporo ciężej niż cienką. Poza tym sensowniej jest prząść cienką lub średnią i wtedy skręcać w kilka, ponieważ one się wtedy jakby stabilizują, "napuszają" no i całość jest mocniejsza. Zalecenia np na nici na skarpety mówią o 4 nitkach skręconych razem - ponoć jest to optimum. Dla skarpet dwie nitki to minimum, jedna się natychmiast przetrze, cholera ciężko to wytłumaczyć ale po prostu nić dwojona inaczej się układa i pracuje. I porada techniczna - nici w dubla skręca się w stronę przeciwną do tej w którą prządłaś :) Najlepiej po prostu usiąść i zrobić sobie samemu nić taką jaką się potrzebuje. Ja zaczęłam prząść bardziej poważnie jak zobaczyłam ceny wełen które by mnie zadowalały np. na e-dziewiarce. Teraz używam albo własnych, albo rzadziej kupowanych od górali na hali targowej. Mam nadzieję że ten przydługi wywód Ci się przyda.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja dodam jeszcze,że mi np. łatwiej uprząść cienką i równą nić niż grubą i równą. Do robienia naallowych skarpet używam nici pojedynczej, przez siebie uprzędzionej. Mi się nie przeciera, lecz raczej filcuje, szczególnie z uprzędzionej wrzosówki. Po kilku dniach noszenia i sprzyjających filcowaniu warunkach na zeszłorocznym Wolinie( było strasznie mokro) po zdjęciu skarpet z nogi nie można było dostrzec splotu, tak się sfilcowały;)
    Zawsze mi się wydawało, że nić pojedyncza jest bardziej poprawna historycznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)
    Dzięki za odpowiedzi.
    Co prawda nie jestem pewna, jak wygląda w znaleziskach ilość nici pojedynczych i skręcanych w kilka, ale chociażby z powodów "technicznych", które opisała Lady Altay, chętnie nauczyłabym się skręcania. Jeszcze pytanie - czy nici trzeba dwoić ręcznie, czy jakoś przy pomocy wrzeciona? Będę ogromnie wdzięczna za dalsze wskazówki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      No jasne ze z użyciem wrzeciona :D Ręcznie to byś się zarobiła na śmierć ;)
      Zwijasz single w dwa kłębki związujesz razem z liderem i zaczynasz skręcać tak jakbyś przędła. Tylko podajesz te dwa single zamiast czesanki. Jedyna różnica jest taka że kręcisz w drugą stronę wrzecionem - czyli jeśli kręciłaś w prawo to teraz kręcisz w lewo. Skręt kontrolujesz tak samo jak przy przędzeniu - to naprawdę widać gdy już jest dobry :) To jest proste i szybko załapiesz co i jak :)
      A co do używania podwójnych lub pojedyńczych nici to wszystko zależało co z tymi nićmi chciało się robić. Bo robiło je raczej pod konkretne zastosowanie a nie na odwrót. Z tego co wiem to nici z osnowy tkaniny musiały być mocniejsze, mocniej skręcone i często dwojone, żeby wytrzymywały naprężenia podczas tkania. A nici wątku już mogły być mniej skręcone i pojedyńcze. Cieniutkie dziane rękawiczki "do pokazywania" pewnie mogłyby być z cieńszej i pojedyńczej nici niż grube ciężkie robocze skarpety.
      A to że wrzosówkowy singiel w skarpetach się sfilcował a nie przetarł, to potrafię sobie wyobrazić. Wrzosówka to jednak wełna prymitywna, ma nieco wzmacniającej przędzę, części okrywowej :) Ale pytanie jak by to wyglądało, gdyby takie skarpety trzeba nosić ciągle, a nie od wielkiego dzwonu na imprezie. A także łażąc na przykład po zróżnicowanym terenie. Moje nawet z nici dwojonej już się powoli przecierają na piętach. Tak se myślę że w tym momencie mega historyczne ;) robią się skarpety cerowane. Bo przecież żal wyrzucać dobrą skarpetę, gdy wystarczy zacerować dziurkę.
      Powodzenia przy próbach dwojenia - to naprawdę nie jest takie trudne i jak już spróbujesz to przekonasz się że dzięki temu można łatwo zrobić dowolnej grubości równiutkie przędze :D

      Usuń