wtorek, 14 lipca 2015

Zielono mi

Wyjmując ostatnio farbowanki z garnka, czuję się, jak pierwsi klienci Forda - mogę sobie życzyć dowolnego koloru, a i tak otrzymam zielony. Nie narzekam jednak za bardzo, bo niektóre z tych odcieni są naprawdę ładne.


Kilka spontanicznych eksperymentów przeprowadziłam na imprezie w Lądzie (obszerną relację z imprezy zamieścili Żywia i Mojmir na swoim blogu). W moim garze wylądowały liście czarnego bzu i glistnik jaskółcze ziele. Glistnik dał kolory takie-sobie-zielskowe (czytaj: burozielone), ale z czarnego bzu w połączeniu z żelazem otrzymałam naprawdę ciekawy odcień ciemnej zieleni. Do powtórzenia zdecydowanie!

Po lewej: wełna farbowana zielem glistnika, po prawej: farbowana liśćmi czarnego bzu

Kolejną okazję do eksperymentów miałam w ostatni weekend.
Chwalony przez inne farbiarki na facebooku barwnik z liści wrotyczu w moim wypadku też się sprawdził - wspomagając się miedzią otrzymałam fajną, żywą zieleń. Nawet wrzucony do gara len trochę złapał kolor: teraz jest pistacjowy. Z kolei kawałek wełnianej tkaniny, która startowo była szarobura, po farbowaniu ma sympatyczny kolor oliwkowy.






Tu mała dygresja: po raz pierwszy miałam okazję pobawić się miedzią nie w postaci monet czy gara, ale w czystej formie niebieskich kryształków. Działanie jest piorunujące - mała łyżeczka natychmiast zmieniła odcień barwnika z żółci na ciemną zieleń. Zastanawiałam się, czy ten kolor wyjdzie też na wełnie. W rezultacie okazało się jednak, że zmiana nie jest aż tak radykalna - po prostu różnica w tonie. A siła zabarwienia zależy od barwnika podstawowego, jeśli bazowy barwnik jest słaby, miedź nie nada mu intensywności. Przekonałam się o tym przy drugim eksperymencie, z zielonymi owocami bzu czarnego. Teoretycznie w połączeniu z miedzią powinnam z nich uzyskać kolor seledynowy. To, co otrzymałam, to bardzo delikatny, jasny odcień zieleni - współcześnie może być nawet uważany za ładny, lecz we wczesnym średniowieczu tak barwę uznano by zapewne za niewartą wysiłku.

A oto cała paleta:
Od góry - wełna farbowana:
 - liśćmi czarnego bzu
 - liśćmi wrotyczu
 - niedojrzałymi owocami czarnego bzu

poniedziałek, 13 lipca 2015

Prawie na końcu świata, czyli trochę o Orkadach

Dzisiaj będzie podróżniczo. Kilka tygodni temu miałam okazję spełnić jedno ze swoich małych marzeń i pojechać na Orkady. Uwielbiam wszelkie podróże w stylu "wybieramy na mapie najbardziej zapomniany zakątek i jeeedziemyy". A jeśli jeszcze ten zakątek naładowany jest historią, opowieściami, pięknymi krajobrazami...czego chcieć więcej.